Trafiła do mnie umierająca

To był taki piękny słoneczny dzień. Nieznajoma, którą poznałam przez telefon, zgodnie z umówieniem przywiozła kilka kotków. Jak tylko postawiła transportery powiedziała: "Niech pani coś zrobi, bo jedna umiera! Nie pani pomoże!" Nie czekając na nic pobiegłam do weterynarza. Błagałam by uratował tego dwumiesięcznego kociaka. (...) Nie było łatwo, ale udało nam się...   

kotek


Mała umierająca koteczka trafiła do mnie z rodziną,  kiedy rozważałam zakup trzech kotów rasowych. Przygotowywałam się do tego od ponad pół roku. Studiowałam materiały o kotach, ich rasach, charakterach, zachowaniach, długości życia. Chciałam być do tego dobrze przygotowana, w pełni świadoma decyzji, zrobić to z wyboru, nie pod wpływem emocji. 


Dlatego przeczytałam wiele poradników, książek specjalistycznych. 

Pomimo iż planowałam zakup kota rasowego, ku swojemu zaskoczeniu doszłam do wniosku, że najpiękniejsze są koty europejskie, nasze koty, poczciwe mruczki. Takie same jak te, które mieszkały u naszych dziadków. Ich kształty, ruchy, barwy, zachowanie. To wszystko kojarzyło mi się z synonimem piękna, zachwycało mnie. Kilka ras, jakie wybrałam, były łudząco podobne do nich, lub miały, choć kilka podobnych cech. I tak, zamiast kupić koty rasowe, postanowiłam przygarnąć kilka bezdomnych kotów.


Dlatego, kiedy poproszono mnie, bym przygarnęła kocią rodzinę, chociaż na weekend, i żebym pomogła, bo mała umiera, nie wahałam się ani chwili. Natychmiast kiedy dotarło do mnie to konające kocie dziecię, pobiegłam z nim do weterynarza i przez 20 godzin non stop trzymałam ją na ręku, podając na przemian lekarstwo, wodę, jedzenie i rozgrzewając wyziębnięte ciałko. Dopiero po tym zasnęłam na dwie godziny, by znowu biec na kolejną wizytę. Dzięki pomocy specjalisty i opatrzności udało się ją uratować. Maleńka przeżyła oraz została u mnie z rodzeństwem i mamą. 

Dopiero po kilku dniach obserwacji, badaniach całej gromadki, okazało się, że również jej mama i siostra są ciężko chore. Maleńka konała gdy przyjechała i była co najmniej jedną łapką na drugiej stronie, co zostało stwierdzone przez weterynarza, który ratował jej życie. Mamie stwierdzono astmę oskrzelową i zapalenie płuc z powikłaniami, leczone kilka miesięcy, a siostrze..., ach o tym innym razem, bo diagnoza była nieuleczalna.

Do dzisiaj, wszystkie żyją.

kot

© Emilia Ewa Szumiło

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak wygląda czarna pantera i skąd się wzięła?

Mały kociak z parkingu

Ptaki polskie wróblowate